O GEOLOGII REGIONU I NIE TYLKO

O buskich wodach, pewnym rymie i francuskiej chorobie - Jerzy Gągol, Gertruda Herman

 

Od 1252 r., kiedy to książę Bolesław Wstydliwy w immunitecie przyznanym buskim norbertankom określił wysokość podatku za (ewentualne?) warzenie soli na gruntach klasztornych, przez pięć następnych stuleci źródła milczą głucho o buskich źródłach. Wkrótce – za sprawą bł. Kingi – odkryto złoża soli kamiennej w Bochni i w Wieliczce, a buskie okna solne straciły znaczenie jako źródło soli. Możemy się jednak domyślać, że słoną wodę o nieco podejrzanym siarczano-diabelskim zapachu i nasączone nią błoto miejscowa ludność używa nadal do celów leczniczych. Skuteczność niektórych błotnych i wodnych kuracji jest wszak od zarania dziejów znana i oczywista. Leczą też – jak sądzimy – buską wodą i panny norbertanki. Wiemy, że z leczniczych kąpieli w buskim klasztorze korzystała śliczna i święta królowa Jadwiga. Sława dobroczynnej mocy buskich środków balneologicznych nie trafia jednak na razie do medycznych ksiąg.

 

JAKA WODA NAJLEPSZA?

 

Wacław Potocki (1621–1696) w wierszu „Jaka woda najlepsza?” pisze:

 

Ten w Egrze, inny studnie chwali na Drużbaku,
Ten w Szkle, ten w Iwończu kędyś na Podgórzu,
Ten na parchy i świerzby radzi kąpiel w morzu.
Co kto widział lub słyszał, lub też czytał drugi,
Różne krynice, różne wybierali strugi.

 

Eger to miejscowość z wodami leczniczymi na Węgrzech. Dzieło „O wodach w Druzbaku i Łęckowey” ogłosił w 1635 r. znamienity lekarz dr Jan Innocenty Petrycy. Traktat pt. „Cieplice” o wodach w Szkle koło Jaworowa (dziś na Ukrainie) opublikował już w 1578 r. medyk królewski dr Wojciech Oczko, a kolejny, w 1617 r., („O cieplicach we Skle”) dr Erazm Sykst. O wodach iwonickich rozprawę w 1630 r. ogłosił lekarz przemyski dr Jan Sechkini („Cenzura o wodzie iwanickiej”).

 

busko1

(Od lewej) Strona tytułowa pracy J.I. Petrycego z 1635 r. (Polska Biblioteka Internetowa), dr. Wojciecha Oczki z 1578 r. „Cieplice”, poświęconego wodom w Szkle koło Jaworowa (Polska Biblioteka Internetowa) i dr. Erazma Syksta z 1617 r. (Polska Biblioteka Internetowa)

 

Drużbak (Drużbaki) to uzdrowisko na Spiszu, które nazywa się dziś Vyšne Ružbachy. Marcin Kromer pisał w 1577 r. („Polonia...”), że występują tu wody, których krople ścinają się w substancję twardą jak kamień, i że jest tu też źródło wody, której zabija samo jej tchnienie. Rzeczywiście, z tutejszych cieplic wytrąca się trawertyn, są tu również – kiedyś może bardziej aktywne – mofety, czyli wyziewy gazów wulkanicznych, głównie dwutlenku węgla.

 

W BUSKU PO FRANCUSKU

 

A o buskich wodach zapada cisza, aż do schyłku XVIII wieku. Co wcale nie znaczy, że nieznane jest Busko. Trafia nawet do poezji. Przywołajmy znów Wacława Potockiego:

 

To śmieszne, że w Krakowie – nie wiem jako w Busku,
Miasto łaciny mniszki uczą po francusku.
Prawdziwą w Polszcze Babel założyły baby!

 

Piewca sarmackich cnót nienawidził francuszczyzny. W wierszu „Długo bawił, mało sprawił” podkpiwa sobie z młodziana, który wyjechał za granicę po naukę. Wrócił – ladaco – w pludrach i w peruce!

 

Przysięga ów, że dobrze umie po francusku.
Z kimże będziesz w Wiślicy abo gadał w Busku?

 

No tak. Zdaniem naszego znakomitego sarmackiego pisoryma ten szczęścia prawdziwym przykładem, kto wody prócz jednej nie kosztował studnie, w której – zrodziwszy – kąpała go matka. Sam zresztą wiódł żywot ziemiański spokojny i szczęśliwy (na ile los pozwolił) w swej wiosce pod Bieczem, którą niechętnie opuszczał.

 

Na marginesie: wykazana przez poetę znajomość miast Ponidzia jest naszym zdaniem jeszcze jedną przesłanką do tezy, że mógł studiować w młodości w Akademii Rakowskiej.

 

GEOLOG I REPORTAŻYSTA

 

O słonych buskich źródłach przypomniano sobie dopiero po I rozbiorze Polski, gdy wielickie i bocheńskie żupy zabrała Austria. Pierwszy opis geologiczny źródeł w Busku i pobliskich Owczarach sporządził i opublikował Jan Filip Carosi (1744–1799), który przybył tu po raz pierwszy 20 września 1778 r. Carosi – Włoch z pochodzenia, wykształcony w Niemczech – to zaproszony do Polski przez króla Stanisława Augusta ekspert geologiczny. Ten znakomity badacz geologicznych tajemnic polskiej ziemi został z wyboru Polakiem, otrzymał indygenat i jako polski szlachcic popierał Konstytucję 3 Maja.

busko2
Strona tytułowa pierwszego tomu pracy
J.F. Carosiego „Reisen…” z 1781 r.
Egzemplarz ze zbiorów Biblioteki
Geologicznej Państwowego Instytutu
Geologicznego w Warszawie

 

Carosi był także obdarzony doskonałym piórem reportażysty. Jego „Podróże przez niektóre prowincje Polski...” (zawierające wspomniany opis buskich wód), opublikowane po niemiecku w dwu tomach (1781, 1784) oraz po polsku – w odcinkach – w warszawskich czasopismach (1784), czyta się do dziś z największym zainteresowaniem. Praca jest napisana w formie listów z podróży. Informacje geologiczne są przeplatane opisami miejscowości, relacjami ze spotkań z ciekawymi ludźmi i z przygód autora (kopalnię w Wieliczce zwiedzał na przykład w przebraniu, by nie zostać ujęty jako szpieg gospodarczy).

 

 

KSIĄDZ I ŻYD

 

Ale to nie Carosi odkrył – po raz wtóry – buskie solanki. Przyjechał tu, bo do Komisji Kruszcowej, ówczesnego – można powiedzieć – ministerstwa geologii, górnictwa i hutnictwa, dotarły informacje od – jak się zdaje – dwu osób. Jedną z nich był na pewno ks. Franciszek Ossowski, kapelan panien norbertanek, który próbował tu kopać szybiki poszukiwawcze już w 1776 r. Kasztelan łukowski Jacek Jezierski w jednej z mów sejmowych napomknął jednak, że solankę w Busku wynalazł żyd ubogi, ale przemyślny. Dwieście lat później historycy ustalili, że miał na myśli niejakiego Jakuba Izraelowicza z Przytyka.

 

Senator Jezierski nie jest osobą szczególnie wiarogodną, ale rzeczywiście na mapie Carosiego jest zaznaczony także Judenschacht, czyli szyb żydowski. Wiemy też, że niewierny Jakub Izraelowicz za zasługi w prospekcji geologicznej (podochodził znaków kruszcowych i solnych także w innych miejscowościach) otrzymał z królewskiej szkatuły mieszek złotych dukatów, ks. Ossowskiemu zaś Stanisław August osobiście pierścień szacowny w podarunku ofiarował.

 busko mapa2

Mapa okolic Buska z pracy J.F. Carosiego „Reisen durch verschiedene polnische Provinzen…”, t. 2, 1784

 

KASZTELANKI

 

Zatrzymajmy się na chwilę przy postaci kasztelana Jezierskiego (1722–1805). Współcześni historycy i publicyści widzą w nim zręcznego i wielce zasłużonego dla rodzącego się w Polsce kapitalizmu biznesmena.

 

Kasztelanowi poświęcony jest najkunsztowniejszy chyba pamflet z okresu Sejmu Czteroletniego. Nosi on tytuł „Do Jezierskiego kasztelana, odgrażającego palem na rękę piszącego paszkwile”. Wiersz jest anonimowy, ale wyszedł spod pióra znakomitego, być może Franciszka Zabłockiego. Autor 16 razy (a mowy nie ma o monotonii) w krótkim wierszu zwie Jezierskiego błaznem. Zacytujmy chociaż zakończenie tego wiersza:

 

To tobie wolno, błaźnie, błazna z błaznów plemię,
Bluźnić Bogu, lżyć króla, zdradzać swoją ziemię!
A ręce cnotliwego za uczciwe pióro
Masz zuchwale odgrażać palem i torturą!
Hola, błaźnie! ta ręka, Bóg moja nadzieja,

Skoro nie twoja, zatem nie ręka złodzieja.
Wkrótce ci taki, błaźnie, nagrobek napiszę:
„Jak żyłem, tak umieram; jak kradłem, tak wiszę”
.

 

Jednym z lukratywnych biznesowych przedsięwzięć kasztelana były Łazienki, które założył „fasonem tureckim” w Warszawie, przy wiślanym moście. Składały się na nie gustownie urządzone „gabineciki” do wynajęcia, wyposażone w wanny i wygodne kanapy. Serwowano tu alkohole i przekąski. Do kompleksu rekreacyjnego należał także dom zamieszkały przez dziewczyny zwane „kasztelankami”, które chętnie umilały kąpiele. Złośliwy wierszyk mówił, że senator Rzeczypospolitej:

 

Przy warszawskim moście
częstuje francą goście.

 

Wspominamy o tym, bo ma to – jak się dalej okaże – pewien związek z naszą opowieścią o buskich wodach.

 

POŻYTKI O OTWARTOŚCI ŻŁOBKOWATEJ

 

W 1784 r. ruszyła w Busku królewska warzelnia soli. We wtorek 12 czerwca 1787 r. odwiedził ją (w pludrach i w peruce) sam Stanisław August. Króla zainteresowały szczególnie otwory wiertnicze wykonywane przez saskich specjalistów i oglądał bacznie różne doświadczenia, tak głębokości wody, iako też gatunku ziemi, przez użycie świdra z trzynastu sztuk złożonego, a na sto kilkadziesiąt łokci w głąb ziemi wpuszczonego. Tak zanotował w „Diariuszu podróży...” (1788) biskup Adam Naruszewicz.

 

 busko3a

Opis pobytu Króla Jegomości Stanisława Augusta w Busku z „Diariusza...” (1788) biskupa Ignacego Naruszewicza (Polska Biblioteka Internetowa)

 

kluk
Strona tytułowa pierwszego tomu
dzieła ks. Krzysztofa Kluka. Egzemplarz
ze zbiorów Biblioteki Geologicznej
Państwowego Instytutu
Geologicznego w Warszawie

Były to pierwsze wiercenia w Polsce. Jak wyglądało wówczas urządzenie wiertnicze, opisał ks. Krzysztof Kluk w dziele „Rzeczy kopalnych osobliwie zdatnieyszych szukanie, poznanie i zażycie” wydanego w dwu tomach w 1781 i 1782 r.: Jest to drąg żelazny, okrągły, na cal w dyametrze gruby, a na 3 łokcie długi [...], U wierzchu iest szruba, u spodu iest macica do szruby [...]. I takich drągów żelaznych liczbę kazać można zrobić do upodobania, aby ich zażyć można do upodobanej głębokości. Z tą przecież różnością, że ieden z nich naypierwszy powinien mieć na końcu powyżej macicy z iednej strony otwartość żłobkowatą, wewnątrz okrągłą, na 6 calów długą, na jedną trzecią część cala szeroką, a na 3/4 cala głęboką. I tą się otwartością wyjmują z głębokości ziemi różne rzeczy do widzenia…

Mniej biegłym w technice Czytelnikom wyjaśnijmy, że macica to po prostu mutra, a różne rzeczy do widzenia to próbki geologiczne.

 

ZOŁZY I CHOROBY KOŁTUNOWE

 

Buska salina szybko upadła. Szyby górnicze, które po niej zostały, dały u zarania XIX wieku początek uzdrowisku. Buskie wody stały się rychło sławne. Do końca XIX stulecia poświęcono im ponad 100 publikacji. Pierwszą medyczną rozprawę pt. „Busko i źródło mineralne pod niem znajdujące się” ogłosił w 1834 r. warszawski lekarz dr Adolf Berends (1804–1839), który od lat już kilku ordynował w sezonie kąpielowym u wód buskich.

pocztowka

Widoki Buska na rysunkach hrabianki Adeli Łubieńskiej, wydane w Cynkografii Banku Polskiego w 1842 r. (ze zbiorów Muzeum Narodowego w Kielcach)

 

W Busku leczono zrazu – jak pisze w 1842 r. („Krótki opis Buska i jego okolic”) hrabianka Adela Łubieńska – skrofuły, choroby kołtunowe, zatkania trzewiów brzusznych, wysypki chroniczne, choroby z nadużycia lekarstw merkuryalnych wynikające, artretyzm i reumatyzm. Wspomniane lekarstwa merkurialne to preparaty rtęciowe, stosowane przez wiele stuleci do walki z krętkiem bladym (choć został on zidentyfikowany dopiero w 1905 r.). Zażywano je wewnętrznie, stosowano w formie nakadzań i – przede wszystkim – jako maść szarą, zwaną popularnie szaruchą. Były to środki w jakimś stopniu skuteczne, ale o nader szkodliwym działaniu ubocznym. W pierwszym okresie działania buskiego zdrojowiska najczęściej leczoną chorobą (około 42% przypadków) były skrofuły, czyli zołzy. Ta choroba (gruźlica węzłów chłonnych) zanikła dopiero po II wojnie światowej.

 

Wybitnym znawcą chorób kołtunowych był drugi obok Berendsa praktykujący w owym czasie w Busku znany warszawski lekarz – dr Jan Oczapowski (1800–1871). Był on m. in. autorem pracy „Wiadomość o używaniu wód buskich w leczeniu rozmaitych chorób” (1838) i kilkusetstronicowego dzieła o kołtunie („Praktyczny wykład chorób kołtunowych”), wydanego w 1839 r. Oczapowski wierzył święcie w związek różnych objawów chorobowych i kołtuna na głowie. Ze względów patriotycznych podkreślał też polskość (endemiczność) kołtuna (plica polonica), jako naszego ojczystego wkładu w choroby świata.

 

Choroby kołtunowe zniknęły, kiedy wymarli w drugiej połowie XIX wieku ostatni lekarze, którzy w nie wierzyli. W Galicji cios kołtunowi zadał dr Józef Dietl, który rozpuścił pogłoskę, że... od kołtuna będzie nowy podatek.

 

FRANCUSKA CHOROBA

 

W ostatnim ćwierćwieczu XIX i na początku XX stulecia około 40% buskich kuracjuszy stanowili nieszczęśnicy, których przypadłość określano – na przestrzeni dziejów – mianem m.in. dworskiej niemocy, przymiotu, luesu, syfilisu, kiły oraz – najczęściej – francuskiej choroby, czyli francy.

przymiot
Strona tytułowa dzieła dr. W. Oczki „Przymiot“
z roku 1581 (Polska Biblioteka Internetowa)

Wśród 535 pacjentów dra Juliana Majkowskiego w 1880 r. chorzy z zołzami stanowili 20%, z chorobami reumatycznymi – 29%, z syfilisem – 26%. Wśród tych ostatnich, doktor, stosując zarówno kurację wodną, jak i szaruchę oraz preparaty jodowe, uzyskał 65% pełnych wyleczeń, 19% pacjentów doznało polepszenia, a u 14% rezultat kuracyi pozostał niewiadomy.

 

Przywołać tu warto trafne spostrzeżenia jednego z twórców polskiej medycyny, balneologa i wenerologa, wspomnianego już wcześniej dra Wojciecha Oczki (1537–1599), o leczeniu przymiotu: Jeśli choroba tylko na skórę się wydała, a w krostę albo świerzb niezbytnie jadowite się obróciła, cieplicami ją ratować możem, wszakżeż nie z tem zaufaniem, aby istność choroby tamtędy wyniść miała, gdyż tak głęboko zasiadła, że jej zwierzchne rzeczy (merkuryuszowi zawżdy excepcyą dawszy) trudno dosiąść mają, ale te przypadki, co wylazły na wierzch zagrzeją, rozpędzą, wysuszą. W innym miejscu pisze też: iżeśmy ich niemało widzieli, którym na haniebną francę cieplice pomagały.

 

W 1942 r. została wprowadzona do lecznictwa (odkryta przez A. Fleminga w 1929 r.) penicylina i rola Buska w leczeniu syfilisu skończyła się ostatecznie. Ale pozostało jeszcze ze sto chorób reumatycznych, skórnych, neurologicznych i innych, w leczeniu których buskie wody czynią cuda.

 

busko rym10a copy

Fragment folderu Państwowego Zakładu Zdrojowego Busko-Zdrój z 1935 r. (zbiory autorów). Wśród wskazań leczniczych jest także: Przymiot – szczególniej formy uporczywe, zastarzałe i złośliwe oraz gościec rzeżączkowy i przymiotowy

 

CHEMICZNE ROZBIORY

 

W sierpniu 1830 r. została pobrana próbka buskiej wody z ujęcia Rotunda, której analizę chemiczną podjął się wykonać aptekarz i profesor farmacji z Warszawy Ferdynand Werner (1799–1870). Wyniki opublikował dopiero w 1832 r. Dlaczego? Wziął udział w powstaniu listopadowym (otrzymał Virtuti Militari) i rozbiór wody musiał nieco poczekać. Jakie składniki oznaczył – ilościowo – Werner? Wymieńmy je według oryginalnej ówczesnej nomenklatury: wodojodan magnezyi, wodochloran, siarkan, wodochloran sody, przywęglan wapna, siarkan wapna oraz gaz kwasu wodorodnosiarkowego i węglowego, saletroród i powietrze atmosferyczne. Tu mała dygresja. To wspomniany przez nas znawca chorób kołtunowych dr J. Oczapowski wymyślił w 1853 r. wyraz tlen, który wkrótce zastąpił używany dotąd wyraz kwasoród.

 

Dziś w Busku znane są dwie odmiany wód mineralnych. Wszystkie wody należą do typu chlorkowo-sodowych. Ponadto leczniczymi mikroskładnikami (tzw. składnikami swoistymi) wszystkich są bromki, jodki, fluorki i kwas metaborowy. W dziewięciu jednak ujęciach występują wody o mniejszej mineralizacji, rzędu kilkunastu gramów w litrze, a ich dodatkowym składnikiem swoistym jest siarkowodór. W dwu ujęciach mineralizacja wody jest większa (23 i 72 g/l), w wodach tych nie ma siarkowodoru, a składnikiem swoistym są dodatkowo jony żelaza.

 

SKUTKI PICIA

 

Buską wodę ordynowano chorym i do kąpieli, i (bardziej ochoczo niż dziś) do picia. Dorośli piją zwykle na czczo 5–10 kubków 5–6 uncyi mających, a dzieci nawet małe od jednego do trzech takichże – informuje tygodnik „Przyjaciel Ludu” z 25 maja 1839 r., co często na początku dla woni nieprzyjemnej gazu wodorodno-siarczystego i smaku słono-gorzkiego […] sprawia nawet womity.

 

Jakie są skutki picia buskiej wody dla zdrowych ludzi, pierwszy badał klinicznie rosyjski lekarz wojskowy M.K. Bondarienko. Eksperymenty przeprowadził na 6 rekrutach – posługaczach szpitalnych. Wyniki ogłosił w 1898 r. w przedłożonej w Petersburgu dysertacji doktorskiej. Nie znamy ich, niestety. Nie wiemy też, czy żołnierze pili tę wodę dobrowolnie, czy po prikazu.

 

My pijemy z przyjemnością i dla zdrowia, i polecamy wszystkim, gazowaną Buskowiankę, która składa się z leczniczej wody ze zdroju Henryk solidnie rozcieńczonej wodą słodką z ujęcia Nowy Nurek. Buskowianka zawiera wiele zdrowych ingrediencji, m.in. ważne dla rozumu: jod, lit i magnez.

 

 buskowianka

Najstarsza historyczna etykietka „Buskowianki” (zbiory autorów). Produkcję butelkowanej wody „Buskowianka” podjęto w 1960 r. Początkowo była to rozcieńczona wodą słodką woda lecznicza z ujęcia nr 14, wkrótce później zlikwidowanego. Od tego czasu do dziś do produkcji „Buskowianki” wykorzystywana jest woda z ujęcia nr 15 – Henryk.

 

NIEŚMIERTELNY ŻEŃSKI RYM

 

Wróćmy na koniec znów do poezji. Rym „Busku - francusku” jest chyba znakomity. Dwa wieki po Potockim olśnił on tym razem poetę, pisarza i publicystę Wiktora Gomulickiego (1848–1919), autora m. in. „Wspomnień niebieskiego mundurka”. W wierszyku dworującym z warszawianek („Warszawianka”) czytamy:

 

Czy rozumna? Któż zaprzeczy!
Wszakże wiedzą nawet w Busku,
Że o każdej zgoła rzeczy
Biegle mówi… po francusku.

 

Współcześni poeci gardzą rymem, ale nie traćmy nadziei. Taki stary, sprawdzony rym na pewno im się kiedyś jeszcze przyda.

 

Artykuł jest przeredagowaną i uzupełnioną ilustracjami wersją tekstu opublikowanego w pracy zbiorowej: „IV Kielecki Festiwal Nauki. 12-21 września 2003. Prezentacje festiwalowe” (K. Grysa, red.) Wydawnictwo Akademii Świętokrzyskiej, Kielce, 2004.