Wspomnienie o Śp. Tomku Krajczyńskim

Tomek pierwszy raz pojawił się Instytucie jako pracownik "Działu Promocji", aby poprowadzić główną stronę Instytutu. Z moich wspomnień wyłania się jako pierwszy prawdziwy administrator tej strony - taki, dla którego jest to główne i najważniejsze zadanie w pracy, a nie jako jedno z wielu.

Główna strona internetowa tak dużej instytucji, jak Państwowy  Instytut Geologiczny to wyzwanie porównywalne trochę do chodzenia po polu minowym. Jest to miejsce ścierania się wielu interesów, ambicji i mniej lub bardziej sensownych pomysłów. Trzeba naprawdę dużych umiejętności, i to nie tylko programistycznych, żeby poruszać się po nim w miarę bezpiecznie. Tomek znakomicie tą sztukę opanował. Umiał współpracować z wieloma bardzo różnymi osobami. Potrafił zrozumieć złożoność problematyki geologicznej i wynikający z niej stopień komplikacji jej internetowej prezentacji.

Moja współpraca z Tomkiem, można powiedzieć, odbywała się "na skróty". Nie potrzebowaliśmy planowania cyklu spotkań, ustaleń zapisywanych w notatkach służbowych, itp. atrybutów projektowych. Zwykła rozmowa, czasami przy biurku, czasami w kuchni, czy na korytarzu wystarczała, aby uzgodnić, co i jak robimy. Wiedzieliśmy konkretnie, co kto potrafi, co ma do zrobienia i na kiedy to jest potrzebne. To nam wystarczało.

Wiadomo, że nie wszystkie zadania udaje się w ten sposób rozwiązywać, bo np. ich zakres jest bardzo szeroki, wymagający zaangażowania dużo większego zespołu. Jednak aby być, sprawnym, „cennym trybikiem” w dużym zadaniu, trzeba przede wszystkim takim być w rozwiązywaniu bieżących, codziennych zadań. Tomek taki właśnie był. Można śmiało powiedzieć — bezcenny — i to na każdą okazję.

Nasza współpraca zacieśniła się kiedy po kolejnej reorganizacji Instytutu Tomek pojawił się u nas, czyli w tzw. „Geologicznych Bazach Danych". To nasza umowna nazwa, bo też zmieniała się ona wielokrotnie, ale z grubsza oddaje sens tego, co robimy. Wtedy właśnie, wspólnie z Tomkiem stworzyliśmy to, co do dziś widać na głównej stronie Instytutu jako zakładki "Dane geologiczne" i "Data bases".

To, że kiedyś byłem kierownikiem Tomka praktycznie nie miało dla mnie większego znaczenia. Tomek zawsze był po prostu moim kolegą z pracy. Mieliśmy podobne pasje - obaj pływaliśmy na winsurfingu. Latem, patrząc jak wiatr gnie drzewa za oknem żałowaliśmy, że akurat teraz musimy być na Rakowieckiej, zamiast taklować deski w Białobrzegach nad Zalewem Zegrzyńskim. Zimą też nie brakowało tematów – On opowiadał o jego zimowej wersji kitesurfingu, ja o bojerach. I czekaliśmy, kiedy wreszcie spadnie wystarczająca ilość śniegu i kiedy wreszcie zamarznie zalew.

Bardzo mi żal, że już nie spotkamy się, ani na Rakowieckiej, ani nad Zegrzem.

Wojtek Paciura