Komentarz dyrektora Państwowego Instytutu Geologicznego.
Rezygnację trzech zagranicznych firm poszukiwawczych podsumował Dziennik Gazeta Prawna zdecydowanym tytułem Pękła łupkowa bańka. Gazu nie ma i nie będzie, posiłkując się przy tym nieautoryzowaną wypowiedzią jednego z pracowników Instytutu, który nie jest specjalistą od skał łupkowych. Pomijając słuszne uwagi, dotyczące przesadnej dominacji świata polityki, ale i mediów w zbyt optymistycznym kreowaniu perspektyw dotyczących tego surowca, muszę stwierdzić, że tym razem jest to obraz zbyt pesymistyczny. Według cytowanej gazety przesunęliśmy się z pozycji husarii na miejsce rozbitego pospolitego ruszenia. Czy tak jest naprawdę? Z pewnością nie.
Po pierwsze testy całkowitego odzyskiwania gazu z rdzeni, prowadzone przez firmy w warunkach laboratoryjnych, pokazują, że gaz jest tam rzeczywiście obecny i to nierzadko w znaczących ekonomicznie ilościach. Po drugie technologie zwiększające stopień wydobycia węglowodorów ze złóż niekonwencjonalnych wciąż się rozwijają. I wreszcie po trzecie – do tej pory pobrano i zbadano materiał skalny z niewiele ponad 40 otworów koncesyjnych, a otwory z wykonanymi testami złożowymi to pojedyncze przypadki. Nijak się to ma do dziesiątek tysięcy otworów odwierconych w basenach amerykańskich.
Zakładane przez Instytut w raporcie z kwietnia 2012 r., konserwatywne, ale najbardziej prawdopodobne wydobycie na poziomie 7% całkowitych zasobów geologicznych nie zapewnia, jak się wydaje, ekonomicznej opłacalności eksploatacji w dzisiejszych warunkach rynkowych. Muszę tutaj zaznaczyć, że PIG-PIB wielokrotnie był oskarżany o zbyt pesymistyczne podejście do prognozy zasobów gazu łupkowego w Polsce i studzenie entuzjazmu związanego z tym surowcem (zob. m.in. raport Instytutu Pułaskiego).
Jak dowiadujemy się z prasy, podstawą decyzji o rezygnacji firmy Marathon Oil był właśnie brak możliwości ekonomicznego wydobycia gazu łupkowego na jej koncesjach. Jednak brak wysokiego, ekonomicznie opłacalnego przepływu gazu nie oznacza braku samego gazu. W miejscach dotychczas rozpoznawanych mamy z naszym gazem łupkowym nie tyle geologiczny, co technologiczny problem. Oczywiście, po odwierceniu tylko nieco ponad 40 otworów rozpoznawczych nie możemy stwierdzić, czy wniosek ten jest zasadny dla całego pasa polskich łupków.
Niestety, z tymi stwierdzeniami koresponduje pytanie, czy duże firmy zechcą inwestować w nowe rozwiązania technologiczne, być może przydatne tylko na obszarze Polski, czy też wolą zajmować się złożami łatwiejszymi do wydobycia w innych miejscach świata ? Jak widzimy, część wybrała już drugie rozwiązanie. Co zrobić, aby jednak doprowadzić do rozwiązania problemów z wydobyciem? Moim zdaniem, musimy przeznaczyć poważne środki na badania technologiczne z zasadniczym udziałem amerykańskich instytucji naukowych i firm serwisowych, które problematyką wydobywalności węglowodorów ze złóż niekonwencjonalnych zajmują się od kilkunastu lat. Taką rolę mógł odegrać program badawczy Blue Gas, ale jak wiemy nie taka - otwarta i międzynarodowa - jest jego formuła. W przypadku gazu łupkowego musimy jednak odejść od preferowanej w minionej epoce reguły: nasze pieniądze to nasi wykonawcy, nawet jeśli słabi, z dwuletnim zaledwie doświadczeniem. Niektóre problemy naukowe są tak istotne dla gospodarki naszego kraju, że nie ma tutaj znaczenia, kogo finansuje polski podatnik.
Jeśli nie poprawimy technologii wydobycia, to może powtórzyć się historia z wydobyciem metanu z pokładów węgla Górnośląskiego Zagłębia Węglowego, czyli takiego samego naturalnego gazu, jaki występuje w polskich łupkach. Nikt nie może twierdzić, że metanu w pokładach węgla nie ma. Przyczynił się przecież do śmierci wielu górników. W latach 90. XX w. jedna z firm amerykańskich chciała go wydobyć do celów energetycznych, tak jak to się robi w jednym z zagłębi USA. Okazało się, że mimo dużych ilości metanu nasz węgiel jest inny i nie chce gazu w sposób prosty oddawać. Dzisiaj realizujemy projekt państwowej służby geologicznej, który być może przybliży nas do rozwiązania tego problemu. Firma amerykańska, prawdopodobnie ze względów, o których wspomniałem powyżej, walką o modernizację technologii wydobycia, w celu dostosowania jej do specyficznych polskich warunków zająć się nie chciała. Wolała wycofać się z koncesji.
Chciałbym wierzyć, że tym razem uda się zbiorowym wysiłkiem naukowców i firm serwisowych rozwiązać problem eksploatacji gazu z naszych formacji łupkowych, prawdopodobnie różniących się znacznie od formacji amerykańskich. Oceniając ten etap prac na polskich koncesjach trzeba także pamiętać, że każdy proces poszukiwania surowców w każdym miejscu świata niesie ze sobą duży poziom niepewności i ryzyka, wliczony w działalność firm poszukiwawczych.
Prof. Jerzy Nawrocki
Dyrektor PIG-PIB