Tropem dinozaurów spod Radomia. Geologia w mediach

Pod koniec 2021 r. media obiegły informacje o odkryciu w Borkowicach koło Przysuchy doskonale zachowanych śladów prehistorycznych zwierząt. Jaki jest stan badań nad znaleziskiem i plany na przyszłość, opowiedzieli dr Piotr Dziadzio, podsekretarz stanu w Ministerstwie Klimatu i Środowiska, oraz dr hab. Piotr Szrek z Państwowego Instytutu Geologicznego. Wywiad został przygotowany przez Państwowy Instytut Geologiczny - Państwowy Instytut Badawczy i ukazał się 9 marca 2023 r. w dzienniku Rzeczpospolita.

Jak to się dzieje, że najciekawsze odkrycia ostatnich lat w dużej mierze przypadły Państwowemu Instytutowi Geologicznemu?

Piotr Szrek: Państwowy Instytut Geologiczny prowadzi szeroko zakrojone badania w terenie. Są one finansowane przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, a przeprowadzane na zlecenie Ministerstwa Klimatu i Środowiska. Praca doświadczonych naukowców – geologów i paleontologów – gwarantuje, że niewiele nam umyka nowych zjawisk i okazji do obserwacji.

Odkrycie stanowiska dinozaurów w Borkowicach koło Przysuchy było efektem bardzo różnych czynników, które zgrały się idealnie w czasie i przestrzeni. Pod względem geologicznym rejon ten jest północno-zachodnim obrzeżeniem Gór Świętokrzyskich. Borkowice leżą więc na terenie województwa mazowieckiego, ale historycznie i geologicznie bliżej im do regionu świętokrzyskiego, który ponownie stał się przedmiotem naszych analiz i weryfikacji danych geologicznych, również pod kątem surowcowym.

Przypomnijmy – jak doszło do samego odkrycia?

P.Sz.: W lipcu 2021 roku dwóch kolegów z instytutu – prof. Grzegorz Pieńkowski i dr Grzegorz Niedźwiedzki – inwentaryzowało stanowiska z tropami dinozaurów, które były już znane w regionie świętokrzyskim. Podczas prac, żeby zobaczyć, czy pojawiły się nowe obszary warte sprawdzenia, korzystali ze zdjęć satelitarnych. Po analizie zapisów tych zdjęć nasi naukowcy stwierdzili, że w miejscu, którego wcześniej nie znali, widać dużą białą plamę.

Pojechali tam – i stało się! Plama okazała się wyrobiskiem. Zorientowali się, że mają do czynienia z czymś wyjątkowym: nowym stanowiskiem z tropami dinozaurów, które są świetnie zachowane i uzupełnione o zapis osteologiczny, czyli ich skamieniałe kości.

Odpowiadam w instytucie za rozwój i naukę, więc natychmiast zostałem o tym poinformowany. Było to jedno z ważniejszych odkryć paleontologicznych dokonanych w ostatnim czasie, zawiadomiłem ministra i wspólnie odwiedziliśmy Borkowice. Wtedy już wiedzieliśmy, że jeśli chodzi o jakość i liczbę tropów, to stanowisko w Borkowicach jest unikatem na skalę światową.

Ściana wyrobiska kopalni w Borkowicach. Warstwa z tropami dinozaurów występuje w spągu wyrobiska

Ściana wyrobiska kopalni w Borkowicach. Warstwa z tropami dinozaurów występuje w spągu wyrobiska

Można więc wysnuć tezę, że prace górnicze wspierają naukę?

Piotr Dziadzio: Czasami o wyjątkowym znalezisku w równym stopniu decyduje wiedza naukowców co szczęśliwy traf albo przypadek. Na południe od Borkowic jest udokumentowane duże złoże ogniotrwałych, biało wypalających się iłów ceramicznych. Jest to dosyć cenna kopalina. Złoże jest podzielone na koncesje, z których przedsiębiorcy mogą korzystać na zasadach rynkowych.

Pewien przedsiębiorca od dwóch lat na tym terenie prowadził wydobycie fragmentu dużego złoża. Chcąc dostać się do warstw z iłami ceramicznymi należało je oddzielić od kopaliny towarzyszącej czy też skały płonnej. W tym przypadku iły występują między ławicami twardego kwarcowego piaskowca. Był on usuwany przez sprzęt górniczy na hałdy, a do dalszej przeróbki wydobywano ił ceramiczny. W trakcie tego procesu płyty piaskowca były gromadzone w jednym miejscu jako odpad poprodukcyjny.

I właśnie na dolnej powierzchni tych bloków zachowane są tropy dinozaurów w formie naturalnych odlewów. Gdyby nie to, że komuś opłacało się zainwestować w wydobycie iłów ceramicznych, nigdy nie dowiedzielibyśmy się o tych tropach.

Czy na innych częściach złoża można się spodziewać podobnych śladów?

P.D.: Nie wiadomo, czy w innych miejscach natrafimy na coś o podobnej skali. Dla przykładu: na terenie sąsiedniej koncesji nie znaleziono niczego. Nie było ani jednego śladu, mimo podobnego profilu i skał. Ale całość tego złoża to kilkadziesiąt hektarów, zatem jeszcze bardzo dużo pozostaje do odkrycia.

Tropy trójpalczastych dinozaurów drapieżnych

Tropy trójpalczastych dinozaurów drapieżnych

Co udało się ustalić dzięki zachowanym śladom?

P.Sz.: Możemy badać, jaki był stosunek podłoża do wagi tych zwierząt, jakie miały pazury, określać ich cechy biologiczne. I to wszystko w odniesieniu do zwierząt sprzed 200 milionów lat!

Wiemy, że dominowały tam dwie grupy dinozaurów wczesnojurajskich: roślinożerne i mięsożerne. I nie byłoby w tym niczego zaskakującego, gdyby nie proporcje. Okazało się, że jednych i drugich jest – bazując na wstępnych wynikach badań – tyle samo. Co z kolei prowadzi nas do wniosku, że miejsce, w którym odkryliśmy tropy, nie było zwykłym obszarem życia tych zwierząt. Zazwyczaj bowiem wyraźnie więcej jest roślinożerców.

Żeby zobrazować problem, możemy powiedzieć, że na stado antylop przypada zaledwie kilka lwów. To zasada piramidy pokarmowej, która istnieje od początku życia na Ziemi. Można więc przypuszczać, że to konkretne miejsce było rodzajem przesmyku, którym dinozaury szły np. do wodopoju. A jak wiemy, przy wodopoju panuje demokracja i wszyscy zaspokajają pragnienie wspólnie. Dlatego zapewne w zapisie tropów nie zaobserwowaliśmy żadnych dramatycznych scen, które by się między dinozaurami rozgrywały.

Wiemy też, że dinozaury, które tamtędy chodziły, były m.in. ptasiomiednicze, z grupy ankylozaurów, które wykształciły na ciele różnego rodzaju rogowe płyty, kolce, które były rodzajem broni defensywnej. Ich potomkami były stegozaury. Co ciekawe, zapis poruszania się tych zwierząt pokazuje tzw. fakultatywność chodu, czyli były to zwierzęta, które wbrew wcześniejszym rekonstrukcjom potrafiły chodzić na dwóch kończynach, ale poruszały się także swobodnie na czterech i w zależności od sytuacji mogły zmieniać styl poruszania się. Zapewne, kiedy należało szybko reagować, np. uciekać, wybierały pozycję dwunożną, a kiedy można było chodzić niespiesznie czteronożną, równomiernie obciążającą wszystkie kończyny.

Tropy trójpalczastych dinozaurów drapieżnych

Tropy trójpalczastych dinozaurów drapieżnych

To jest jedno z odkryć, które na zawsze zmieni postrzeganie tej grupy dinozaurów.

Ile zwierząt i jak długo mogło przebywać na terenie stanowiska w Borkowicach?

P.Sz.: Próba dokładnego określenia ich liczby byłaby spekulacją. Pewne jest to, że mamy setki tropów. Mógł je pozostawić jeden dinozaur, który przechadzał się tam i z powrotem, ale mogły być też pozostawione przez stado kilkudziesięciu sztuk, które przebiegły w jednym momencie. Jeszcze tego nie wiemy.

Co do czasu, to wydaje się, że okres, w którym utrwalały się tropy, był z geologicznego punktu widzenia zaledwie chwilą. Można to traktować jako geologiczny event, wydarzenie, chwilę. Musiało dojść do zbiegu kilku czynników geologicznych, by taką stop-klatkę udało się zachować.

A co wyzwoliło tę geologiczną migawkę?

P.Sz.: Były dwa czynniki abiotyczne. Zakładając, że dinozaury przeszły po tym iłowym błocie, musiała być glinka na tyle wilgotna, by była miękka i uginała się pod ciężarem dinozaurów, których stopy się w nią zapadły. Potem musiało dojść do momentu, kiedy na dwa–trzy tygodnie wyszło słońce, zrobiło się ciepło i sucho, a teren zaczął wysychać i twardnieć na kamień. Następnie sztorm albo duży przypływ naniósł na to stwardniałe podłoże ławice piasku. Musiało to być poważne zdarzenie, bo warstwy zachowanego piaskowca mają po półtora–dwa metry grubości. A później liczył się już tylko czas geologiczny, który doprowadził do tego, że piasek przekształcił się w twardy piaskowiec, który stał się nośnikiem zapisu kopalnego tropów dinozaurów.

Czy na podstawie tropów można już cokolwiek powiedzieć o codziennym życiu dinozaurów?

P.Sz.: Posiadamy już wiedzę o tym dzięki innym odkryciom w regionie świętokrzyskim. Chociażby w nieodległym stanowisku w Sołtykowie, które jest podobne z punktu widzenia geologii, pierwszy raz zaobserwowano stadne zachowania dinozaurów w opiece nad młodymi czy w reakcji na zagrożenia. Tego typu ślady są w Borkowicach także, ale mamy tam do czynienia z zapisem tak świetnie utrwalonych tropów, że możemy przeanalizować np. moment, kiedy dinozaur szedł, poślizgnął się, upadł na pewną część ciała, podniósł się i poszedł dalej. Widzimy dzięki temu dinozaury nie jako groźne zwierzęta w muzeach, tylko jako dynamiczne, zwinne istoty, żywo reagujące na pogodę i rzeźbę terenu. Wcale nie powolne jaszczury, tylko zwierzęta przypominające bardziej dzisiejsze ptaki. Kiedy patrzymy na takie ścieżki, mamy wrażenie, że dinozaur poślizgnął się tu dosłownie przed chwilą.

Odkrycie w Borkowicach miało jakieś konsekwencje dla przedsiębiorcy wydobywającego glinkę iłową?

P.D.: Był nim mocno zaskoczony. Jego celem było przecież wydobycie kopaliny, a nie odkrywanie śladów dinozaurów. Ale do współpracy z geologami podszedł bardzo dojrzale. Kiedy okazało się, że w przeciwieństwie do archeologów geolodzy nie zamkną całego terenu, wykazał się życzliwością i pomógł w pracach, wydobywając na własny koszt wiele bloków piaskowca i układając je w jednym miejscu. Użyczał też agregatu prądotwórczego i pomieszczenia na sprzęt. Wykazał się otwartością. To godne pochwały i naśladowania.

Jak na znalezisko zareagowały władze lokalne?

P.D.: Od początku współpraca z gminą przebiega tak, jak powinna. Staraliśmy się, będąc świadomi formalnych zawiłości, zaangażować do współpracy wszystkich, którzy mogą mieć coś do powiedzenia w sprawie terenu należącego do gminy, i jeżeli ktokolwiek w przyszłości będzie beneficjentem tego odkrycia z racji np. rozwoju turystyki – będą to władze lokalne. Mogliśmy liczyć na wsparcie starosty, który odpowiada za wydawanie koncesji.

Złoża częściowo znajdują się na terenie Lasów Państwowych, które mają w swoim statucie wpisane cele edukacyjne w sferze przyrodniczej, a dinozaury i geologia idealnie się w nie wpisują.

Jest też Urząd Górniczy, który nadzoruje wydobycie. Współpraca z początku nie była skoordynowana, lecz wszyscy jej uczestnicy dążyli w podobnym kierunku, aby wspólnymi siłami doprowadzić do pozytywnego rozwiązania. Można więc rzec, że była od początku dobra i mam nadzieję, że zostanie osiągnięty cel końcowy.

Czy da się pogodzić wymogi badań naukowych z potrzebami społecznymi, np. rozwojem turystyki?

P.D.: Naszym obowiązkiem jest pogodzenie tych aspektów. Po to zostaliśmy wykształceni, by społeczeństwo czerpało z naszej pracy korzyści. Prowadząc badania naukowe, wydajemy pieniądze publiczne i nasi płatnicy muszą wiedzieć, na co je przeznaczamy. Nie każdy jest specjalistą w sferze paleontologii. W naszym interesie jest więc jasne tłumaczenie tego, co robimy i celów naukowych, które chcemy osiągnąć.

Co musi się stać w Borkowicach, aby można było prowadzić badania i popularyzować obecność dinozaurów?

P.D.: W Borkowicach powinno powstać centrum edukacyjne umocowane w strukturach władz lokalnych. To jest ładny, ale dość typowy kawałek Polski. Ale dinozaury pokazały, że nawet na taki teren, bez przemysłu czy zabytków klasy „zero”, możliwe jest ściągnięcie turystów, bo znalazło się tam coś, co w skali świata jest unikatowe.

Wykorzystanie tego odkrycia w kierunku edukacyjnym leży w interesie gminy, starostwa i tamtejszej społeczności. Zwykle działalność górnicza kojarzona jest z ingerencją w środowisko i ewentualnymi szkodami górniczymi, ale w tym przypadku mamy dodatkowy zysk – nie tylko kopalina i podatki, które płaci przedsiębiorca, ale i możliwość stworzenia ośrodka, który sprawi, że mieszkańcy będą mogli być dumni z czegoś, o czym mówi cała Polska.

Chcąc zainteresować naukami przyrodniczymi najmłodszych, musimy stworzyć miejsce, w którym każdy będzie mógł zobaczyć kawałek przeszłości Ziemi i jej bardzo wczesnych mieszkańców. Taki park tematyczny musi być ofertą ogólnodostępną dla mieszkańców Polski, bo dinozaury są doskonałym przekaźnikiem wiedzy o środowisku, klimacie i ewolucji.

Jaka jest waga naukowa i społeczna tego odkrycia?

P.D.: Zgodnie z zapewnieniami paleontologów mamy do czynienia z jednym z najciekawszych odkryć naukowych. Będzie ono pracowało na ugruntowanie wysokiej pozycji polskiej nauki, również w obszarze nauk przyrodniczych.

Jeśli chodzi o utylitaryzm społeczny, to dinozaury z Borkowic z pewnością przyczynią się do podniesienia rangi gminy i powiatu na tle regionu.

Jest też aspekt edukacyjny – mamy okazję do przekazania wiedzy o zmieniającym się klimacie, wielkich wymieraniach, ewolucji środowiska oraz organizmów. Gady panowały na Ziemi przez ponad 180 mln lat. Opanowały oceany, powietrze i lądy. Dziś z dinozaurów pozostały nam jedynie ptaki.

Wierzę, że spojrzenie na okolice Przysuchy przez pryzmat paleontologa skłoni nas do refleksji. Im większe będzie zrozumienie społeczne procesów geologicznych, tym lepiej będziemy mogli z dbałością korzystać ze środowiska.

sfinansowanie nfosigw

Publikacja artykułu została sfinansowana ze środków NFOŚiGW

Rozmowa przygotowana z Państwowym Instytutem Geologicznym - Państwowym Instytutem Badawczym
© Licencja na publikację
© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone Źródło: Rzeczpospolita