Ratunek przed geologiczną katastrofą

Artykuł jest przedrukiem wywiadu, który ukazał się 30 lipca 2020 r. na łamach "Monitora Biznesu" (dodatek do ogólnopolskiego dziennika ekonomiczno-prawnego "Rzeczpospolita").

W ostatnich dniach mieliśmy do czynienia z licznymi doniesieniami odnośnie zatrważających konsekwencji, które mogą wywołać osuwiska. Z dr. inż. Mateuszem Damratem, dyrektorem Państwowego Instytutu Geologicznego – Państwowego Instytutu Badawczego (PIG – PIB), pełniącego rolę państwowej służby geologicznej i dr. Tomaszem Wojciechowskim, kierownikiem Centrum Geozagrożeń PIG – PIB o zagrożeniach osuwiskami rozmawia Joanna Gulewicz.

Pojawiające się ostatnio w mediach informacje o olbrzymim zagrożeniu, jakie może wywołać osuwisko z góry Żar i wielka fala tsunami, która miałaby zniszczyć szereg miejscowości Beskidu Małego, w tym także tamtejszą elektrownię, wprawiają w trwogę. Czy faktycznie mamy powody do niepokoju? 

Mateusz Damrat: Zdecydowanie dementujemy informacje o katastrofie, której widmo krąży w sieci. O ile osuwisko występuje w tym rejonie, to katastroficzna wizja jego skutków jest oparta na niesprawdzonych, źle zrozumianych informacjach albo błędnie zinterpretowanych danych. Jest oczywistym, że ich autorem nie jest osoba zajmująca się profesjonalnie zagrożeniami geologicznymi. Dlatego chciałbym uspokoić czytelników i przede wszystkim mieszkańców tego terenu, że nie ma mowy o apokalipsie, której zapowiedzią uraczyły nas internetowe doniesienia.

Osuwisko na górze Żar i elektrownia na jego szczycie to jednak fakty.

Mateusz Damrat: Ściślej mówiąc – osuwisko jest na górze Kozubnik, nad Jeziorem Międzybrodzkim w sąsiedztwie góry Żar, na której znajduje się elektrownia szczytowo-pompowa. Osuwisko „Łaski”, o którym mowa, faktycznie stanowi problem. Ma przynajmniej kilkadziesiąt tysięcy lat, ale nadal jest groźne. Na większą skalę uaktywniło się w latach 60 XX w. i 10 lat temu, niszcząc znajdującą się tam zabudowę. Wciąż jest aktywne, czyli dochodzi w nim do przemieszczeń. Nie wykluczamy, że może dojść tam do kolejnego incydentu osuwiskowego, jednak jego skutki nie wywołają kataklizmu, którym straszono internautów. Osuwisko ma określoną powierzchnię i zagrożenia z nim związane dotyczą głównie tego obszaru.

1

Widok południowo-zachodnich stoków góry Kozubnik (551 m n.p.m.) z zaznaczonymi granicami osuwiska Łaski. Źródło: Centrum Geozagrożeń

Sprawa jest jednak poważna!

Tomasz Wojciechowski: Jest, ale nie w takiej apokaliptycznej skali. Istnieje możliwość przepełnienia jeziora i przelania się wody przez zaporę w Porąbce. Wielokrotnie zwracaliśmy na to uwagę. Wystarczą długotrwałe lub obfite opady. W tym roku ich nie brakowało, a są główną przyczyną powstawania osuwisk. Na szczęście fakt, że mamy do czynienia z układem góra – osuwisko – zbiornik wodny, działa na naszą korzyść. Ewentualne wypełnienie jeziora nastąpiłoby najprawdopodobniej jeszcze przed osunięciem się jęzora osuwiskowego. Nacisk takiej masy wody częściowo powstrzymuje materiał osuwiskowy przed wysunięciem się, mało zatem prawdopodobne jest osunięcie się całości materiału i wywołanie apokaliptycznej fali powodziowej.

2

Mapa z oznaczonymi granicami osuwiska. W prawym dolnym rogu zbiornik elektrowni pompowo-szczytowej na górze Żar. Źródło podkładu topograficznego: OpenStreetMap.org

A co z elektrownią?

Tomasz Wojciechowski: Osuwisko nie zagrozi elektrowni na górze Żar. Jego granice nie sięgają tak daleko i nie ma przesłanek, by twierdzić, że osuwisko może aż tak się rozszerzyć. Geologiczne warstwy podłoża ułożone są tam poprzecznie do stoku, dlatego powiększenie osuwiska w stronę góry Żar jest bardzo mało prawdopodobne.

Część publikacji odnośnie osuwisk, które ostatnio krążą w internecie, sugeruje, że należy opróżnić jezioro i wywołać kontrolowane osuwisko, by uniknąć katastrofy na większą skalę.

Tomasz Wojciechowski: Wtedy dopiero taka katastrofa byłaby nieunikniona. Taka operacja spowodowałaby osłabienie stateczności stoków bocznych. To mogłoby doprowadzić do powiększenia osuwiska, a nawet powstania nowych osunięć, zaszła by swoista „reakcja łańcuchowa”. Przy skrajnie niesprzyjających warunkach mogłoby wystąpić prawdziwe zagrożenie dla elektrowni.

Czy to osuwisko można jakoś zabezpieczyć?

Tomasz Wojciechowski: Jest to bardzo trudne ze względu na jego wewnętrzną budowę geologiczną, a przede wszystkim co najmniej 40- metrową głębokość. Koszt zabezpieczenia to setki milionów złotych, co sprawia, że taka operacja jest ekonomicznie nieuzasadniona, a do tego może okazać się mało skuteczna.

3 mini

Wykres ilustrujący przemieszczenia gruntu na przestrzeni blisko 3 lat na głębokości 17 m w otworze zlokalizowanym w zachodniej części osuwiska [MI-4]. Źródło: Centrum Geozagrożeń

Co można więc zrobić?

Mateusz Damrat: Przede wszystkim słuchać specjalistów i zaufać Państwowemu Instytutowi Geologicznemu, w którym działa Centrum Geozagrożeń. To specjalna komórka, która zajmuje się m.in. rozpoznaniem i monitorowaniem osuwisk. Skupia geologów różnych specjalizacji – kartografów, geomorfologów, tektoników, geologów inżynierskich, sejsmologów, geofizyków, specjalistów od satelitarnej interferometrii radarowej. Zidentyfikowaliśmy już blisko 67 tys. osuwisk w Polsce. Sześćdziesiąt z nich monitorujemy za pomocą specjalistycznych urządzeń pomiarowych. „Łaski” to jedno z takich osuwisk. Z naszych corocznych raportów wynika, że skala przemieszczeń w jego obrębie jest coraz mniejsza. Wyniki naszej pracy służą przede wszystkim administracji samorządowej i rządowej, a co za tym idzie – wszystkim obywatelom.

4

Punkt pomiarowy umieszczony na zachodnim brzegu Jeziora Międzybrodzkiego z zamontowanym geodezyjnym odbiornikiem GPS. W tle osuwisko „Łaski” na przeciwnym brzegu. Fot. Z. Perski (Centrum Geozagrożeń)

Czy osuwiska to wyłącznie problem Karpat?

Mateusz Damrat: Nie, ale w Karpatach jest ich najwięcej – występuje tam ponad 90 proc. wszystkich osuwisk w Polsce. Szacujemy, że w całym kraju ich liczba przekracza 100 tys. Ale to w Karpatach stwarzają największe zagrożenie, również z powodu budowy geologicznej tego regionu. W 2010 r. uaktywniło się tam ponad 1300 osuwisk. Ponad tysiąc domów zostało zniszczonych lub uszkodzonych. Poważnie ucierpiała infrastruktura komunikacyjna. Jedno z osuwisk spowodowało wykolejenie się pociągu. Na szczęście nie było ofiar. System Osłony Przeciwosuwiskowej, czyli SOPO, został utworzony właśnie by uniknąć takich sytuacji.

Jak działa system?

Tomasz Wojciechowski: SOPO to jeden z flagowych projektów realizowanych w ramach wypełniania ustawowych zadań państwowej służby geologicznej. Projekt realizowany jest przez Centrum Geozagrożeń. Naszym celem jest redukcja ryzyka związanego z zagrożeniami geologicznymi. Po to prowadzimy badania w terenie, prognozujemy zagrożenie, tworzymy mapy i bazy danych, wydajemy ostrzeżenia. Dbamy o ciągły rozwój badań osuwisk. Na obecną chwilę mamy rozpoznane i zinwentaryzowane osuwiska dla większej części Karpat i kilku powiatów w Polsce pozakarpackiej. W kolejnych etapach rozpoznamy całą Polskę, ale już dziś dane dostarczane przez geologów z Centrum są wykorzystywane przez administrację samorządową. Nasze „Mapy osuwisk i terenów zagrożonych ruchami masowymi w skali 1:10 000” stanowią podstawę planowania zabudowy i stosowania właściwych zabezpieczeń na terenach zagrożonych. Pozwala to na ograniczenie szkód, a także wczesne ostrzeganie mieszkańców.

5

Odczyt wyników pomiaru tachymetrem geodezyjnym położenia luster geodezyjnych umieszczonych na osuwisku. Pozwala na ocenę ruchu osuwiska. Fot. Z. Perski (Centrum Geozagrożeń)

W tym roku na południu Polski było sporo opadów. Czy pojawiły się nowe osuwiska?

Tomasz Wojciechowski: Tak. Ostrzegaliśmy przed ich wystąpieniem w komunikacie z 22 czerwca. Dotąd otrzymaliśmy ponad 40 zgłoszeń. Potwierdziliśmy w terenie 23 osuwiska. Wykonaliśmy dla nich specjalne karty, które trafiły do powiatowych rejestrów. Te osuwiska w większości są niewielkie, ale zniszczyły lub uszkodziły drogi, budynki, linie przesyłowe. Zgłoszenia cały czas do nas spływają i dopiero za kilka miesięcy ocenimy, jakie skutki przyniosły ostatnie opady.

6

Skaner laserowy. Z odbić wiązki lasera od powierzchni osuwiska powstaje cyfrowa chmura punktów, która po obróbce komputerowej służy do utworzenia modelu terenu i porównania go z modelami utworzonymi wcześniej. Są to tzw. modele różnicowe. Fot. Z. Perski (Centrum Geozagrożeń)

Osuwiska to tylko jedno z zagrożeń geologicznych. Co jeszcze nam grozi?

Mateusz Damrat: Statystycznie osuwiska są w naszym kraju największym zagrożeniem, ale nie jedynym. W Polsce występują też trzęsienia ziemi i deformacje powierzchni – naturalne, jak i spowodowane działalnością górniczą. Centrum Geozagrożeń prowadzi monitoring geodynamiczny całej Polski. W 2020 r. odnotowaliśmy już blisko 300 tzw. zdarzeń sejsmicznych. Tylko niektóre były odczuwalne przez człowieka. Przemieszczenia podłoża obserwujemy poprzez sieć urządzeń naziemnych, ale też z pułapu satelitarnego – z milimetrową dokładnością. Dlatego rejestrujemy nawet najmniejsze ruchy.

Co zrobić w przypadku uaktywnienia się osuwiska, albo gdy mamy obawy, że może do niego dojść?

Mateusz Damrat: W sytuacjach krytycznych – powiadomić odpowiednie służby, np. Straż Pożarną. W sytuacjach mniej dynamicznych – administrację samorządową, która w razie potrzeby wezwie nas. Kontakt do Centrum Geozagrożeń, a także informacje o tym jak postępować i czym są zagrożenia geologiczne, można znaleźć na naszej stronie internetowej geozagrozenia.pgi.gov.pl.

  centrum geozagrozen      sopo       pig pib maelogotyp nfos 01