W Gazecie Wyborczej z dnia 6 grudnia 2024 r. ukazał się wywiad z prof. dr. hab. Krzysztofem Szamałkiem, dyrektorem Państwowego Instytutu Geologicznego - Państwowego Instytutu Badawczego. Publikujemy jego pełną treść.
Jak ocenia Pan obecny klimat inwestycyjny w sektorze mineralnym w Polsce?
Klimat inwestycyjny zmieniał się na przestrzeni lat. Przez ostatnie kilka lat nie był dobry. Jeszcze 10-12 lat temu liczba zagranicznych przedsiębiorstw, pracujących w polskiej branży mineralnej była znacząca. Oprócz poszukiwania gazu łupkowego, prowadziły np. poszukiwania rud miedzi, węgla, cynku i ołowiu.
Każdy inwestor, rozpoczynający działalność w Polsce, ponosił koszty na rzecz instytucji konsultingowych, prawników, administracji rządowej, Skarbu Państwa. Poza korzyściami materialnymi, były też polityczne: obecność zagranicznych firm była sygnałem dla innych, że Polska jest krajem atrakcyjnym pod względem perspektyw i przyjaznym dla tego, kto się tutaj pojawia.
Teraz sygnał jest inny?
Spadek po rządach PIS jest taki, że obecnie nie mamy w polskim sektorze mineralnym żadnego lub prawie żadnego inwestora zagranicznego. A nawet gorzej. Konsekwencją wcześniejszego „wyganiania” inwestorów surowcowych z Polski są arbitraże, procesy, które wytaczają nam zagraniczne firmy. Odbywają się one w skali, która jest za duża jak na nasz kraj.
Niedawno, jako Polska, zostaliśmy poinformowani, że zakończył się arbitraż międzynarodowy – uznano roszczenia australijskiej spółki w zakresie chęci wydobywania węgla kamiennego na Lubelszczyźnie. Skarb Państwa jest zobowiązany do wypłaty wysokich kwot. A to tylko jedno z wielu postępowań, które się toczą.
Czy są perspektywy, by klimat inwestycyjny się zmienił na lepsze?
Podczas niedawnej konferencji „Klimat inwestycyjny dla rozwoju sektora mineralnego w Polsce”, zorganizowanej przez Państwowy Instytut Geologiczny – Państwowy Instytut Badawczy (PIG-PIB) wraz z Ministerstwem Klimatu i Środowiska dyskutowało o tym blisko 200 osób. O ile na rezultaty działań legislacyjnych trzeba poczekać, to sam sygnał, że odbywa się dyskusja, jest ważny. Wskazane podczas konferencji bolączki w procedurze, rozwiązaniach prawnych zostały skatalogowane, spisane i przekazane ministrowi Krzysztofowi Galosowi (również uczestnikowi konferencji) pod kątem planowanej nowelizacji ustawy Prawo górnicze i geologiczne. Trwają wstępne prace również nad stworzeniem nowego kodeksu regulującego całość gospodarowania wnętrzem Ziemi, czyli obejmującego wszystkie zagadnienia geologiczno-górnicze.
Zainteresowanie Polską wśród zagranicznych inwestorów jest duże?
Cały czas odbywamy spotkania z przedstawicielami różnych krajów. Wielu przedstawicieli państw mówi wprost: zróbmy coś razem – zarówno w Polsce, jak i z udziałem Polski za granicą. Życzyłbym sobie, żebyśmy jako kraj działali w sytuacji świata symetrycznego, czyli nie tolerowali sytuacji, że jak polska spółka kupuje koncesje i prawa do eksploatacji złoża w Chile, Afryce, Indonezji i innym miejscu, to jest świetnie, a jak mamy sytuację odwrotną, to mówimy „nie”, bo to jest nasz skarb narodowy.
Zainteresowanie polskim sektorem mineralnym jest duże i wynika z konkretnych, materialnych przesłanek. Polska należy do lepiej wyekwipowanych przez naturę krajów w Europie, co jest wynikiem wielu procesów geologicznych, które zachodziły w przeszłości.
Jakimi złożami możemy się pochwalić?
Mamy ogromne złoża węgla kamiennego. Wiem, że teraz mówienie o węglu jest niemodne, ale proszę zobaczyć - jeżeli korzystamy: np. z telefonów komórkowych, transportu: samochodowego, lotniczego, kolejowego, jeśli mieszkamy w budynkach, a nie namiotach, to musimy zdawać sobie sprawę z tego, że wszystkie te zdobycze cywilizacyjne są następstwem geologii i górnictwa. W kopalniach przetwarza się te nośniki, z których otrzymujemy pierwiastki niezbędne do powstania i funkcjonowania telefonów komórkowych. Tak samo jest w przypadku komputerów, cyfryzacji, internetu.
Węgiel kamienny, który ma właściwości koksujące, jest na liście surowców krytycznych Unii Europejskiej. Europa cierpi na brak własnych złóż węgla koksującego, a sprowadzenie tego surowca wiąże się zawsze z jakimiś barierami. Świetnym tego przykładem jest wojna, którą wywołała Rosja w Ukrainie. Polska kupowała węgiel koksujący z Ukrainy, dzisiaj tego nie robimy, bo ukraińskie zagłębia górnicze są w bezpośredniej strefie działań wojennych. A węgiel koksujący jest istotny dla działalności hut. W Unii Europejskiej jedynymi krajami, które posiadają złoża węgla koksującego są Polska i Czechy.
Jakie jeszcze surowce mamy?
Zaniechane, w sensie eksploatacji, ale możliwe do wydobycia w przyszłości są złoża rud cynkowo-ołowiowych. Te, które były w okolicy Olkusza zostały wyeksploatowane, ale kanadyjska spółka udokumentowała ogromne złoża w okolicach Zawiercia. Firma ta była zresztą bardzo zainteresowana uzyskaniem koncesji na wydobycie, ale zostało to zaniechane przez sprzeciw lokalnej społeczności.
Mamy też złoża siarki rodzimej. Dzisiaj nie są one tak potrzebne, jak przed wielu laty, bo siarka jest pozyskiwana przy oczyszczaniu gazu ziemnego. Ale w niektórych procesach nie jest ona tak efektywna i dobra, jak siarka rodzima, krystaliczna.
Mamy również zasoby gazu ziemnego i ropy naftowej, choć niewystarczające. Trzeba jednak podkreślić, że w zakresie gazu mamy zabezpieczenie 36 do 40 procent krajowego zapotrzebowania, a to bardzo dużo. Dalej, są przesłanki występowania różnych metali, które znajdują się na liście surowców krytycznych Unii Europejskiej. To przede wszystkim ogromne złoża polimetalicznych rud miedzi. Mamy również ogromne złoża soli. Dzisiaj nie jest ona tak pożądana jak kiedyś, ale nadal jest ważna, bo służy choćby do odzyskiwania pierwiastków metalicznych i związków chemicznych. Mamy ponadto cały szereg surowców skalnych: złoża gipsu, wapieni, dolomitów, dzięki którym możemy produkować cement, a to on jest podstawą wszelkiej infrastruktury.
Państwowy Instytut Geologiczny co kilka lat wydaje monografię: „Bilans perspektywicznych zasobów kopalin Polski”. To unikalne w skali światowej dzieło. Inne kraje nie przygotowują tego w taki sposób, jak my, a co szczególnie ważne, nie udostępniają takich informacji publicznie i nie każdy może się z nimi zapoznać. Nasza monografia jest dostępna dla każdego zainteresowanego. To zbiór informacji płynących ze wszystkich stron procesów poznania geologicznego. Naukowcy prowadzą badania, znajdują jakiś minerał, co może świadczyć o tym, że są przesłanki złożowe. Nie zawsze tak jest. Jeśli mielibyśmy kogoś zachęcić do tego, by zainteresował się polskim sektorem mineralnym, to poleciłbym mu właśnie tę monografię.
Z tego co Pan mówi, to rzeczywiście, mamy jako Polska się czym pochwalić. Dlaczego w tak małym zakresie sięgamy po posiadane złoża?
Przeszkadza w tym cały szereg rzeczy. Zacznijmy od strony filozoficzno-politycznej. Panuje pogląd, że surowce to dobro narodowe, które nie powinno być dotknięte przez nikogo z obcego kraju. Po drugie, Polska, pomimo wielu dobrych rzeczy, które się wydarzyły po 1989 roku, nadal jest krajem, który nie ma tak znacznych zasobów finansowych, pozwalających na rozwój w sektorze geologiczno-górniczym. Mamy też poważny mankament w porównaniu z krajami, takimi jak Stany Zjednoczone, Australia, RPA, Kanada. U nas nie działają mineral junior companies.
Czyli?
Junior companies charakteryzują się mobilnością, kreatywnością, rzutkością, młodością i wiedzą. To firmy tworzone przez młode osoby, najczęściej zaraz po studiach z zakresu geologii czy górnictwa, które decydują się na poszukiwanie złóż. Nie mają na start wielkich pieniędzy, ale wystarczająco, by prowadzić badania, które pozwalają stwierdzić, czy na określonym terenie są konkretne minerały. Mając taką wiedzę, po potwierdzeniu istnienia złoża taka firma może poszukać partnera i potem wspólnie założyć spółkę joint venture i zająć się wydobyciem. Albo po prostu sprzedać projekt geologiczny spółce górniczej.
Dlaczego u nas takich firm nie ma?
Powodów jest wiele, choćby taki, że aby przygotować jakikolwiek projekt, trzeba zrobić to wedle określonej procedury kontrolowanej przez państwo. Sama procedura nie byłaby przeszkodą, ale zakłada konieczność dokonania kwerendy wszystkich dotychczasowych materiałów, dotyczących określonego rejonu. Firma musi sprawdzić, jakie badania już były prowadzone na danym terenie, a żeby to zrobić, zobowiązana jest do dokonania opłaty za wykorzystaną informację geologiczną. Dla takiej młodej firmy to duży koszt. Abyśmy mieli w Polsce firmy junior companies, trzeba byłoby zmienić system na taki, w którym opłaty pobierano by dopiero wtedy, gdy pobrane informacje zostaną wykorzystane przez firmę do otrzymania koncesji na wydobycie i rozpoczęcia produkcji górniczej.
Wróćmy jeszcze do przeszkód w zakresie sięgania po złoża. Jakie jeszcze, oprócz finansowych i braku młodych, rzutkich firm, są bariery w Polsce?
Brak technologii. Mamy dostęp do nowoczesnych technologii, ale nie jesteśmy w stanie ich zakupić. Dlatego powinniśmy zapraszać spółki z zewnątrz. I wreszcie sprzeciwy: społeczności lokalnych i grup ekologicznych. Nie wypracowaliśmy efektywnego i uzgodnionego sposobu komunikacji, argumentacji, wzajemnego przekonywania się. Myślę, że wszystko da się pogodzić. Współczesny świat przetwarzania surowcowego zna sposoby, które wykluczają lub bardzo znacząco likwidują zagrożenia dla środowiska. Przykładem są invisible mines, czyli niewidoczne kopalnie. Całość procesu przeróbki urobku lokowana jest w wyrobiskach pod ziemią. Tam drąży się wystarczająco duże przestrzenie, w których zainstalowane są urządzenia przeróbcze by na powierzchnię wydobywać wyłącznie koncentrat. Odpowiednia argumentacja i zwiększanie świadomości mogłyby zlikwidować akurat tę barierę.
Ale mamy jeszcze jedną. Pojawia się bariera w postaci braku kadr. Lata skoncentrowania się na ochronie środowiska spowodowały, że geologia i górnictwo stały się niepopularnymi kierunkami. Warto także zauważyć, że jeśli nie będziemy mieli kadry, która będzie prowadziła badania, rozwijała technologię, to nie zajdziemy daleko. Bo nikt z nas, nawet ci, którzy są najbardziej zagorzałymi zwolennikami czystego powietrza, nie zaakceptuje sytuacji, w której nie będzie miał dostępu do prądu, telefonu komórkowego, lodówki, telewizorów czy internetu.
Dlatego pilna staje się potrzeba zmiany sposobu przekazywania wiedzy w szkołach średnich i podstawowych. Chodzi o to, by nie przedstawiać wyłącznie w czarnych barwach tego, co jest elementem warunkującym nasz poziom życia cywilizacyjnego. Ważne jest, by pokazywać, że świat musi zaspokoić swoje potrzeby, ale może to robić w zrównoważony sposób.
Da się pogodzić ochronę środowiska z sięganiem po surowce mineralne?
Oczywistą rzeczą jest, że wyzwania środowiskowe ograniczają możliwość rozwoju sektora mineralnego, ale go nie zamykają. Raczej powiedziałbym racjonalizują. Zanieczyszczenie można wyeliminować lub tak ograniczyć, żeby stało się tolerowane przez ludzi. Zagospodarowanie surowców powinno być racjonalne, prowadzić do tego, żeby nie powstawały odpady.
Warto się zastanowić nad tym, czy może być zeroemisyjna gospodarka? W moim przekonaniu nie może być. Z oczywistych powodów. Dążenie do zredukowania? Oczywiście. Możemy i powinniśmy stawiać sobie cele, ale wyobraźmy sobie, że wszyscy przechodzą na auta elektryczne i wykorzystują tylko prąd z odnawialnych źródeł energii. To ja przepraszam, ale w wyniku jakich procesów będziemy uzyskiwali materiał na budowę elektrowni wiatrowych, paneli fotowoltaicznych? Z jakich procesów będziemy uzyskiwali miedź niezbędną w generatorach prądu? Jeżeli nie będzie miedzi, to nie będzie energetyki odnawialnej.
Warto mieć tego świadomość.
Dziękuję za rozmowę.
Publikacja artykułu została zrealizowana w ramach zadania „Współpraca krajowa w zakresie geologii i promocja działań państwowej służby geologicznej w latach 2024 – 2026” i sfinansowana ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.