W pierwszym panelu dyskutanci wyrażali opinie przede wszystkim wokół kluczowego problemu dotyczącego systemu finansowania nauki – jakie proporcje należy zachować między systemem grantowym (system wspierający indywidualnych badaczy) a dotacją statutową (system wspierający instytucje). Zdania były podzielone – niekiedy radykalnie. Prof. Julita Jabłecka (Komitet Naukoznawstwa PAN) przestrzegała przed absolutyzowaniem systemu grantowego, co jej zdaniem wynika z naśladowania bardzo indywidualistycznego systemu amerykańskiego, ogólnie mało kompatybilnego z europejskim, bardziej nastawionym na instytucje. Należy też pamiętać, że USA to zupełnie inna skala finansowania, pochodzącego przede wszystkim ze źródeł biznesowo-korporacyjnych. Zdaniem pani profesor należy rozróżnić dwie kategorie: granty otwarte (decyduje tylko jakość – excellence) i granty zamawiane (decyduje potrzeba). Poniekąd zorganizowanie dwóch rad: NCN (Narodowego Centrum Nauki) – system bottom up i NCBiR (Narodowego Centrum Badań i Rozwoju) – system top down, wychodzi naprzeciw wprowadzenia takich dwóch obszarów preferencji. Odmienne stanowisko zajęli prof. Maciej Żylicz (przewodniczący Fundacji Nauki Polskiej) i prof. Andrzej Jajszczyk (dyrektor NCN). Ich zdaniem należy dążyć do kierowania lwiej części dostępnych środków wyłącznie na granty otwarte, gdzie jedynym kryterium ma być jakość badawcza – tę z kolei należy zapewnić doskonaląc procesy ewaluacyjne. Obaj profesorowie opowiedzieli się tym samym za minimalizacją finansowania statutowego instytucji – środki te w bardzo okrojonej formie mogłyby najwyżej podtrzymywać niezbędne wydatki materiałowe i techniczne ponoszone na bieżące funkcjonowanie zaplecza badawczo-laboratoryjnego. Prof. Żylicz wyraził nawet żal, że to właśnie środowisko ówczesnych jednostek badawczo-rozwojowych (obecnie instytutów badawczych) udaremniło jego projekt marginalizacji wydatków na cele statutowe na rzecz grantów. W jego przekonaniu system dotacji statutowych utrwala naśladownictwo i badania na średnim poziomie, a tylko wysoka jakość i oryginalność uprawianej nauki gwarantuje jej kulturotwórczą rolę lub jej wpływ na gospodarkę. Skrytykował przy tym jednostki badawczo-rozwojowe, które z braku potencjału badawczego „utrzymują się z wynajmu pomieszczeń" (to jednak jest niesprawiedliwe uogólnienie wyjątkowych przypadków jednostek kategorii „C", przede wszystkim z przeszłości).
Dylemat, czy wspierać indywidualnych uczonych kierując się tylko jakością, czy brać pod uwagę także potrzeby kraju realizowane bardziej instytucjonalnie, powinien być pozorny (należy robić i jedno, i drugie). Jednak jak zawsze problemem pozostają ograniczone środki finansowe. Proporcjonalne zmniejszenie wysokości dotacji statutowych dla jednostek naukowych na rzecz zwiększenia finansowania w formie projektów badawczych wyłanianych w trybie konkursowym już się odbyło i będzie postępować, jest to jedno z najważniejszych założeń reformy z 2010 r., mającej zmienić przeregulowany system finansowania nauki. Magdalena Maciejewska, dyrektor Departamentu Instrumentów Polityki Naukowej Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, podkreśliła, że część środków trafiających do naukowców powinna jednak mieć charakter dotacji statutowej, choć jej wysokość nie powinna zniechęcać naukowców do udziału w konkursach grantowych. Zdaniem pani dyrektor, docelowy model to równy podział środków budżetowych na naukę – połowa na finansowanie statutowe, połowa na granty. Dodała przy tym (słusznie), że Ministerstwo Nauki nie może zrezygnować z instrumentów wpływu na politykę naukową, a takim kluczowym instrumentem pozostającym w gestii ministerstwa jest właśnie finansowanie statutowe wspierające instytucje naukowe w zakresie badań i ich wspomagania. Utrzymywanie potencjału badawczego jest niemożliwe w ramach overheads – kosztów stałych, i o tym trzeba pamiętać. Zauważyła też, że istniała w polityce grantowej tendencja do wspierania jednostek słabszych, na zasadzie „rekompensaty". Ministerstwo będzie zaś przychylniej patrzeć na te jednostki, które chcą się rozwijać – temu ma służyć m.in. nowa klasyfikacja jednostek naukowych, która przygotuje Komisja Ewaluacji Jednostek Naukowych (KEJN).
Oceniając dotychczasową krótka działalność NCN, jego dyrektor prof. Jajszczyk poinformował, że w 2011 roku wpłynęło do NCN 15 000 wniosków na granty. Zauważył przy tym, że w Polsce jest 55 000 osób ze stopniem doktora lub wyższym. Różnie można zestawienie obu tych liczb oceniać, niewątpliwie liczba starających się o granty wzrosła, ale zdaniem panelisty – wciąż niewystarczająco. Jednocześnie podkreślił, że przekazując naukowcom publiczne pieniądze, NCN jest szczególnie zobowiązane do odpowiedzialności za każdą złotówkę, stad konieczność wymagania, aby wnioski były dobrze napisane. Jednocześnie inni paneliści podkreślali, że ważna jest tu aktywna polityka naukowa uczelni oraz wsparcie w ubieganiu się o granty, np. w postaci pomocy przy konstruowaniu kosztorysów. Dyskusję panelową uzupełnił Leszek Grabarczyk, zastępca dyrektora Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, podkreślając, że powinny zostać również podjęte działania na rzecz pozyskania funduszy z przedsiębiorstw na wsparcie działalności naukowej. Zachęcające dla przedsiębiorców mogłyby być np. ulgi podatkowe. Jak podkreślił, obecnie tylko ok. 25% środków przeznaczonych na badania w Polsce pochodzi z przemysłu.
Rozważano również kwestię ustalenia priorytetów w finansowaniu badań naukowych w Polsce. Rada Narodowego Centrum Nauki ma za sobą próbę ustalenia tych najważniejszych obszarów badań, które powinno się szczególnie wspierać ze środków publicznych, ale wnioski z tej dyskusji stanowią dopiero podstawę do dalszych rozważań. Profesor Janina Jóźwiak, przedstawicielka Rady NCN, podkreśliła, że to właśnie środowisko naukowe powinno budować strategię badawczą państwa, ponieważ sprawdziło się już jako współtwórca obecnego systemu finansowania nauki.